sobota, 25 maja 2013

Odkrywamy nowe tereny


Niby wiemy, że nasze okolice są piękne i pełne rozległych tras biegowych i rowerowych.
To wstyd, że przez tak wiele lat trzymaliśmy się tylko tych znanych.
Próbujemy to zmienić i daje nam to sporo radości.
Już dawno nie byliśmy na tak długiej wycieczce... dała nam pewność, że możemy planować jeszcze dłuższe.
Super, że kilka miesięcy sezonu rowerowego jeszcze przed nami.

sobota, 18 maja 2013

Lody śmietankowe


Planowaliśmy ciut dłuższą wycieczkę... ale bardzo szybko udało nam się znaleźć to po co wyjechaliśmy :)
Lody śmietankowe do truskawek!
Pyszny cel!

piątek, 17 maja 2013

Biegiem przed siebie

Zwyczajnie wybiegłam. Do celu. Mąż miał jechać autem do tego samego celu aby coś zawieźć... uznałam, że to świetna okazja... pobiegnę w jedną stronę... w drugą wrócę autem. Przebiegłam dwa kilometry. Prawie w całości. Z małymi tylko przerwami na marsz dla uspokojenia oddechu. I jakoś dałam radę. Byłam z siebie baaardzo zadowolona.
Zapomniałam ubrać biustonosz sportowy i szybko to odczułam. Nigdy więcej!


czwartek, 16 maja 2013

Do pracy marsz!

Do pracy można dostać się na różne sposoby. Można autem, autobusem, na rowerku ale i na własnych nogach. Gdy pogoda piękna trzeba to wykorzystać. Powoli wracam do starego zwyczaju chodzenia do pracy na pieszo.



sobota, 11 maja 2013

Dzień w Warszawie - kilka kilometrów w nogach

W piątek przyjechaliśmy do Warszawy. Przed 13. O 14 mieliśmy spotkanie biznesowe. Około 16 wyruszyliśmy na poszukiwanie czegoś na obiad... zrobiliśmy wiele kilometrów. Szkoda, że zapomniałam włączyć programik aby sprawdzić ile.
Okropnie zmęczeni około 19 wróciliśmy do hotelu i o 22 już spaliśmy. Hałas, upał, duchota, przebyte kilometry wykończyły nas. Hotel bardzo fajny, rewelacyjna odmiana po tym czymś w Ostrowi Mazowieckiej (w tej samej cenie).
Rano o 8 wybraliśmy się na śniadanie na Stare Miasto. Zapomniałam włączyć programik i nie wiem ile zrobiliśmy kilometrów... pewnie coś podobnie do tych powrotnych, gdy przypomniałam sobie o włączeniu. Myślę, że razem z 10 km zrobiliśmy. Spędziliśmy przyjemny poranek w stolicy. Upewniając się w przekonaniu, że wolimy Kraków. Tu jest zbyt głośno, wszystko jest zbyt duże i zbyt daleko.


Po spakowaniu i wymeldowaniu się z hotelu poszliśmy jeszcze do Złotych Tarasów. Nie planowaliśmy zakupów. Była to wyprawa "zawodowa". Na koniec zjedliśmy obiad i w drogę.


W galerii nie wyłączyłam programu... i fajnie :) Można zobaczyć jaki to ciężki trening takie chodzenie po sklepach. To był spokojny spacer a wygląda jak bieganie w obłędzie ;) 


W sumie zrobiliśmy przed godziną 14 jakieś 20 kilometrów.
A później 450 km do domu.
To był pracowity dzień.

środa, 8 maja 2013

Marsz na kawę - 4 km w jedną stronę

Jestem na wyjeździe. Wybrałam się więc z hotelu na przedmieściu do "centrum" na kawę. Oglądając okolicę. Po drodze zajrzałam na targ po owoce.
Piękna pogoda. Szybki marsz zamiast biegu... prawie dwie godziny... chyba mogę uznać trening za zaliczony.




poniedziałek, 6 maja 2013

Biegam - Tydzień drugi. Dzień trzeci

Biegłam dzisiaj na ołowianych nogach. Masakra. Bolały mnie w innym miejscu... więc to jednak kwestia słabej kondycji. Dzisiaj bolały mnie łydki bardzo blisko kolan... tak jakby w miejscu płączenia i były baaardzo ciężkie.
Wczorajsze komunijne obżarstwo raczej mi nie pomogło.
Jutro biegam w okolicy Warszawy ;)


sobota, 4 maja 2013

Rowerem na grilla



Miałam dzisiaj biegać. Czekałam na wieczór, aż słoneczko przestanie przypiekać a ludzie wrócą do domów. Niespodziewanie jednak zostaliśmy zaproszeni na grilla "przedkomunijnego". Nie wypadało odmówić. Pojechaliśmy na rowerkach. Szkoda mi tego biegania bo byłam ciekawa jak moje nogi to zniosą. Niestety za ciemno już... nie odważę się sama do lasu.... już nawet nie o wilki chodzi tylko o te podstępne gałęzie, których o zmroku nie zauważę... bom przy zachodzącym słońcu bardziej ślepa niż po ciemku.
Może pozbieram się jutro rano i pobiegnę. Ale nie nastawiam się bardzo, bo jutro o 10 komunia... musiałabym bardzo wcześnie wstać... a to nie takie proste.

piątek, 3 maja 2013

Niezdecydowani na rowerach

Wybraliśmy się z małżonem na rowery. Mamy z tym problem, bo ja na rowerze lubię jechać do celu. Mąż lubi po lesie. Z moimi przeciążonymi nogami nie chciałam przesadzić i próbowałam się oszczędzać. Unikałam więc górek co nie jest łatwe w naszej okolicy. Trasa wygląda więc świetnie... wybraliśmy jeden kierunek... za duża górka... podjechaliśmy i zawróciliśmy... bo za nią była następna... Pojechaliśmy w inną stronę... znowu górka... straaaaszna... zawróciliśmy. No to ścieżką rowerową brukowaną... dojechaliśmy do końca i zawróciliśmy... nie wiem jakim cudem zrobiliśmy 6,7 km. Uda dopiekłam. Kolana znowu mocniej bolą... nie wiem czy wygrzebię się z tego.


czwartek, 2 maja 2013

Biegam - Tydzień drugi. Dzień drugi

Pobiegłam dzisiaj na miękkich nogach po wczorajszych, wieczornych ćwiczeniach. Razem z mężem. Wybiegłam rano przed śniadaniem. I to był błąd. Mogłam poczekać do wieczora aż nogi się zregenerują po ćwiczeniach.
Biegło mi się okropnie. Nogi bolały. Były z ołowiu. Dałam radę, wygrałam ale przez pół dnia nie mogłam się pozbierać. Zostanę chyba przy bieganiu przed kolacją.
No nic. Uczę się. Próbuję. Szukam najlepszej metody. Najlepszej pory.
Spróbuję jeszcze kiedyś przed śniadaniem ale z wypoczętymi nogami.
Jutro muszę odpocząć.
Moja głowa chce więcej niż ciało może.


środa, 1 maja 2013

Ćwiczymy z Ewą

Niesiona na fali fajnego biegania postanowiłam wieczorkiem poćwiczyć z Ewą. No i przesadziłam. Nogi palą mnie żywym ogniem. Moje UDAAAA!
Przećwiczyłam prawie do końca ale bardzo ciężko było.
Tak dużo chcę a moje ciało tak mało może.
Oby nie zabrakło mi tego zapału albo nogi nie odmówiły współpracy.

Biegam - Tydzień drugi. Dzień pierwszy

W tym tygodniu biegam 1 minutę na 4 minuty marszu - razy 6. Razem 30 minut.
Po tych kilku dniach przerwy w bieganiu... biegło mi się rewelacyjne. Byłam sama. Pogoda świetna. Rześko. Cisza, spokój... ludzi prawe nie było. Na prawdę mogę to polubić!
Nogi nie dawały mi się tak bardzo we znaki.
Nadal mam kłopot z odpowiednim doborem góry stroju. Za ciepło mi w tych bluzach, które mam. Nie bardzo mam gdzie schować telefon. Pracuję nad tym... będę dalej szukać w swojej szafie i w necie. Muszę się dowiedzieć co będzie dla mnie idealne... ale aby się tego dowiedzieć muszę poznać możliwości.