Tak, ja wiem... to już jest nudne.
Ładnie schudłam, już byłam tak blisko swoich marzeń... i znowu przytyłam.
Na razie wróciło 5 kg z 15 zgubionych ale czas zacząć działać aby nie robić wszystkiego od początku.
Więc zaczynam znowu.
Znowu odstawiam słodycze. To moje przekleństwo.
I zabieram się z intensywne i regularne ćwiczenia... bo ostatnio tylko sporadycznie kijki.
Wczoraj zrobiłam kawałek Skalpel Wyzwanie Chodakowskiej... tyle ile dałam rady.. a dałam mało, i tak mam dzisiaj zakwasy. Dzisiaj ponowię próbę, muszę wytrzymać z 5 minut dłużej.
I od dzisiaj nie jem słodyczy. To będzie najtrudniejsze.
No i wracam do mojej diety urozmaiconej... dobrze, że nie muszę się tego uczyć od początku... wszystko wiem tylko muszę przywrócić to do życia.
Trzymajcie kciuki.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chodakowska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chodakowska. Pokaż wszystkie posty
piątek, 2 stycznia 2015
niedziela, 29 września 2013
Dzień 38
87,30 kg
Śniadanie 1: pół bułki z jajecznicą z jednego jajka, zielona herbata
Śniadanie 2: gruszka
Obiad: Rolady z piersi kurczaka z musem jabłkowym z brokułami gotowanymi na parze z sosem jogurtowo czosnkowym.
Podwieczorek: gruszka i kawa z mlekiem
Kolacja: musli z mlekiem i połową banana
Postanowiłam dzisiaj sprawdzić jak mi pójdzie z Chodakowską po kilku miesiącach biegania. Jak ostatnio próbowałam to kolana mi wysiadały przed połową treningu.
Tym razem (Skalpel II) wytrwałam do końca i w zasadzie mogłabym jeszcze.
To bardzo dobra wiadomość... moje wysiłki i walka o poprawienie kondycji nie poszły na marne! Widać postęp. Nie jest jeszcze rewelacyjnie ale zdecydowanie lepiej. I tego będę się trzymać i nie poddawać.
Postanowiłam, że w dni gdy pogoda nie pozwoli na bieganie będę ćwiczyła z Ewą Chodakowską.
Śniadanie 1: pół bułki z jajecznicą z jednego jajka, zielona herbata
Śniadanie 2: gruszka
Obiad: Rolady z piersi kurczaka z musem jabłkowym z brokułami gotowanymi na parze z sosem jogurtowo czosnkowym.
Podwieczorek: gruszka i kawa z mlekiem
Kolacja: musli z mlekiem i połową banana
Postanowiłam dzisiaj sprawdzić jak mi pójdzie z Chodakowską po kilku miesiącach biegania. Jak ostatnio próbowałam to kolana mi wysiadały przed połową treningu.
Tym razem (Skalpel II) wytrwałam do końca i w zasadzie mogłabym jeszcze.
To bardzo dobra wiadomość... moje wysiłki i walka o poprawienie kondycji nie poszły na marne! Widać postęp. Nie jest jeszcze rewelacyjnie ale zdecydowanie lepiej. I tego będę się trzymać i nie poddawać.
Postanowiłam, że w dni gdy pogoda nie pozwoli na bieganie będę ćwiczyła z Ewą Chodakowską.
środa, 1 maja 2013
Ćwiczymy z Ewą
Niesiona na fali fajnego biegania postanowiłam wieczorkiem poćwiczyć z Ewą. No i przesadziłam. Nogi palą mnie żywym ogniem. Moje UDAAAA!
Przećwiczyłam prawie do końca ale bardzo ciężko było.
Tak dużo chcę a moje ciało tak mało może.
Oby nie zabrakło mi tego zapału albo nogi nie odmówiły współpracy.
Przećwiczyłam prawie do końca ale bardzo ciężko było.
Tak dużo chcę a moje ciało tak mało może.
Oby nie zabrakło mi tego zapału albo nogi nie odmówiły współpracy.
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Ćwiczymy w domu
Trzy dni przerwy w aktywności. Bywa od czasu do czasu. Zregenerowałam się troszkę.
Dzisiaj kolejne podejście do ćwiczeń z Ewą Chodakowską. Kilka razy już ćwiczyłam. Z moją kondycją wiadomo... wymiękałam bardzo szybko. Za pierwszym razem po 10 minutach. Z każdym razem było coraz lepiej. Dzisiaj sukces... dotrwałam do końca. Ćwiczyłam Skalpel 1.
Nie było idealnie, przerywałam, odpoczywałam, ale jechałam dalej.
I chyba przesadziłam. Przez pół godziny po ćwiczeniach walczyłam z mdłościami. Wieczorem miałam pierwsze objawy migreny... wzięłam tabletkę i wyszłam z tego. Bałam się, że zakwasy mnie zabiją na drugi dzień.
Co ciekawe... zakwasy pojawiły się ale dopiero na trzeci dzień.
600 kcal spalone.
Dzisiaj kolejne podejście do ćwiczeń z Ewą Chodakowską. Kilka razy już ćwiczyłam. Z moją kondycją wiadomo... wymiękałam bardzo szybko. Za pierwszym razem po 10 minutach. Z każdym razem było coraz lepiej. Dzisiaj sukces... dotrwałam do końca. Ćwiczyłam Skalpel 1.
Nie było idealnie, przerywałam, odpoczywałam, ale jechałam dalej.
I chyba przesadziłam. Przez pół godziny po ćwiczeniach walczyłam z mdłościami. Wieczorem miałam pierwsze objawy migreny... wzięłam tabletkę i wyszłam z tego. Bałam się, że zakwasy mnie zabiją na drugi dzień.
Co ciekawe... zakwasy pojawiły się ale dopiero na trzeci dzień.
600 kcal spalone.
Subskrybuj:
Posty (Atom)