środa, 27 lipca 2011

Dzień 17 - Pulpeciki drobiowe

Wymyśliłam nowy sposób na pierś z kurczaka. Może być też z indyka.
Pulpeciki drobiowe.
Pierś z kurczaka zmielić. Dodać jajko, cebulkę, sól, pieprz i otręby (2 -3 łyżki) najlepiej zmielone. Wymieszać. Zostawić na chwilkę aż stężeje. W garnku zagotować wodę (3 cm od dna). Za pomocą dwóch łyżeczek formować kuleczki i wrzucać na gotującą się wodę. Chwilę pogotować, dodać przecier pomidorowy. Sos doprawić do smaku.
Aby nie robić do tego surówki, dodaję do sosu pieczarki, cukinię i co tam jeszcze w łapki wpadnie warzywnego... gotuję do miękkości warzyw.
Zajadam łyżką jak zupę. Bardzo dobre i sycące.
Rodzinka gotuje sobie do tego ryż.
Polecam.


poniedziałek, 25 lipca 2011

Dzień 15 - Arbuz z fetą

Na wadze 85,0 kg
Na najbliższy tydzień zaplanowane zostały diety:
- Wakacyjna z arbuzem i fetą przez 2 dni
- Pikantny kurczak - 2 dni
- Urozmaicona - 3 dni

Dzisiaj zaczęłam od Wakacyjnej.
Przepis na sałatkę arbuzową z fetą:
Arbuz pokroić w kosteczki, usunąć pestki. Odtłuszczony ser feta 12% pokroić w kosteczki, kilka czarnych oliwek pokroić w plasterki. Połączyć razem. Pół łyżki stołowej pestek słonecznika uprażyć na patelni teflonowej i posypać nimi sałatkę. Podawać mocno schłodzoną.

Do przepisu tego podeszłam dosyć sceptycznie i byłam bardzo zdziwiona, że sałatka ta ma coś w sobie. Jest naprawdę dobra! Zagości na stałe w moim jadłospisie.
Polecam!
Zdjęcia niestety zapomniałam zrobić.

piątek, 22 lipca 2011

Dzień 12 - sernik

Dzisiaj na wadze 85,6 kg.
Ciąg dalszy diety urozmaiconej.
Śniadanie - 2 kromki z twarogiem i nektarynka
Drugie śniadanie - figbroki z maślanką
Obiad - pulpety drobiowe w sosie pomidorowym z sałatką pomidorową.
Podwieczorek: kawa, ciastko, maślanka z fibrokami.
Kolacja:
W związku z tym, że jutro impreza z okazji urodzin córki... piekę własnie sernik. Pewnie skończy się na tym, że sama będę go jadła... cóż, przeżyję.
Przepis na sernik (s. 108) pochodzi z książki P. Dukana - Nie potrafię schudnąć. Przepisy specjalnie dla Polaków.
Sernik wyszedł pyszny. Szkoda, że nie miałam olejku waniliowego bo byłby jeszcze lepszy. W każdym razie cała moja rodzinka go jadła i wszystkim smakował.
A wyglądał tak:
W piekarniku:


Po wyjęciu gdy już opadł:



czwartek, 21 lipca 2011

Dzień 11

Na wadze ciut więcej niż wczoraj, ale nic to... są powody... @.
Trzymam dietkę.
Jutro planuję upiec serniczek zgodny z dietą. Ciekawe jaki będzie. Moja rodzina też już nie może się doczekać ;)
W sobotę urodziny mojej córki. W związku z tym goście i tort... Mam nadzieję, że z serniczkiem nie będę musiała bardzo walczyć ze sobą. Kto wie kiedy wreszcie się złamię. Nie wiem czy zawsze będę taką twardzielką.
Poniżej zdjęcie mojego drugiego śniadanka: fibroki, maślanka, borówki, morele.

środa, 20 lipca 2011

Dzień 10

Dzisiaj rano na wadze 85,9 kg.
Poniżej wklejam takie fajne coś :)


Dzisiaj drugi dzień diety uderzeniowej. Nie wiem na czym polega to uderzenie. Chyba na zanudzeniu.
Śniadanie i drugie śniadanie takiej jak zwykle.
Na obiad leczo + ryba.
Podwieczorek kawka i 2 ciasteczka.
Na kolację leczo + ryba. Ale sama nie wiem... czy coś się stanie jeśli wcale nie zjem kolacji?
Innych sensacji brak.
Na zdjęciu rybka na grillu:


wtorek, 19 lipca 2011

Dzień 9

Rano 86,1 kg na wadze.
Na śniadanko suchy chlebek z wędliną z piersi kurczaka i ogórek surowy.
Drugie śniadanie - owoce, maślanka, fibroki
Obiad - leczo z papryki, pieczarek, pomidorów i cukinii.
Podwieczorek - dwie morelki, kawa i dwa ciasteczka
Kolacja - nektarynka i maślanka - powinnam zjeść leczo ale głodna nie byłam.
Cały dzień duuuużo wody.
Dzięki ciasteczkom nie ciągnie mnie do słodkiego. I nie myślę cały czas, że chciałabym zjeść coś słodkiego.
Jest dobrze.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Dzień 8

Jetem po wizycie u dietetyczki.
W ciągu tygodnia schudłam 1,7 kg. Ponoć dobrze.
Na ten tydzień mam dietę:
- uderzeniowa kolorowa - 3 dni
- urozmaicona - 4 dni
Czyli 4 dni to co w ubiegłym tygodniu a 3 dni leczo i ryba dwa razy dziennie. Jeszcze przemyślę kiedy urządzę te trzy dni uderzeniowe. Pewnie jutro. Pójdę na rynek i kupię materiały na to leczo. Martwi mnie ta ryba. Po ostatnim zatruciu trudno mi się przełamać. No ale nie mam trzech latek. Coś wymyślę.
Dieta uderzeniowa - kolorowa:
Śniadanie:
- kawa - myślę, że herbata czerwona też może być,
- 2 kromki razowe z wędliną drobiową lub chudym twarogiem i kolorowymi warzywami.
Drugie śniadanie:
- jogurt odtłuszczony + 5 truskawek + 2 łyżki jagód + 2 łyżki fibroki granulki
Obiad:
- leczo z warzyw (pokrojone w kostkę: cukinia, papryka czerwona, zielona, żółta, pomidory, pieczarki, umieścić w garnku w małej ilości bulionu, dusić do rozgotowania pomidorów, na końcu dodać przyprawy)
- ryba pieczona (200 g)
Podwieczorek:
- koktajl owocowy na bazie maślanki lub naturalnego jogurtu.
Kolacja:
- Leczo + ryba - w mniejszych ilościach  niż na obiad.

A co do dzisiejszego menu...
Śniadanie - słabo pamiętam... ale chyba chrupkie pieczywko, dwie kromki z twarogiem i pomidorem.
Drugie śniadanie - 2 morelki, kawa, 2 ciastka otrębowe
Obiad: Leczo z kurczakiem
Podwieczorek - koktajl z truskawek i malin z maślanką, kwa i dwa ciastka
Kolacja - 2 morelki - miało być leczo ale nie mogę.

niedziela, 17 lipca 2011

Dzień 7

Od lat w niedzielę mąż wstaje pierwszy, idzie do sklepu po ciepłe jeszcze bułeczki (tylko w niedziele są takie świeże). Ja szykuję jajecznicę na masełku.
Dzisiaj było inaczej. Wstałam pierwsza, aby zdążyć zjeść śniadanie o 9.00. Przygotowałam sobie jajecznicę... z jednego jajka, bez masła... paskudztwo. I zjadłam ją na dwóch kromkach wasy z plastrami pomidora.
Później dopiero poszliśmy razem z mężem do sklepu po ciepłe bułeczki, których nie miałam jeść.
Drugie śniadanie tradycyjnie.
Na obiad pojechaliśmy do mojego brata. I to było wyzwanie. Zabrałam ze sobą piersi z kurczaka i sałatkę. Musiałam jednak się przyznać dlaczego tego nie zjem, tamtego nie zjem... Trochę zamieszania narobiłam. Ale ostatecznie nie było źle.
Później kawa. Stosy ciasta... rafaello, sernik i coś tam jeszcze... nie wiem, nie próbowałam. Zjadłam nektarynkę do kawy.
Przeżyłam, nie dałam się docinkom odnośnie diety, nie dałam się pokusom...
Ciekawe jak to będzie na jutrzejszym ważeniu.
Na zdjęciu moje dzisiejsze śniadanie.


sobota, 16 lipca 2011

Dzień 6

Udany dzień.
Śniadanko takie jak wczoraj. Mąż jadł świeże bułeczki jak co sobotę... tylko troszkę było mi żal.
Drugie śniadanie i podwieczorek takie samo jak wczoraj... dorzuciłam kilka borówek amerykańskich.
Obiad:

Duszone udka z kurczaka:
3 udka bez skóry i zbędnego tłuszczu
1 cebula
10 pieczarek
1 marchewka
świeże zioła (tymianek i majeranek)
sól i pieprz
Duszone udka z kurczaka, bez skóry, wycięłam też cały widoczny tłuszczyk. Udka podzielone na pół, będzie na dwa dni. Dla mnie najmniejsze. Podzielone i natarte przyprawami mięso ułożyłam na dnie naczynie żaroodpornego. Na to pokrojona średnia cebula, pieczarki podzielone na cztery, marchewka podzielona na kawałki. Przykrywamy i do piekarnika. Dusimy około godziny w 190 stopniach. Do tego surówki. Rodzinka zjadła i nie marudziła... a chyba nawet smakowało im.
Kolacja: dwa chlebki wasa z twarogiem wiejskim i pomidorkiem.
Brak objawów odstawienia cukru.
Jutro wyzwanie, rodzinny grill. Dla bezpieczeństwa przygotowałam piersi z kurczaka i jakąś surówkę zrobię. Tylko co z tymi ciastami co brat już zakupił...

piątek, 15 lipca 2011

Dzień 5

Wstałam dzisiaj z ogromnym ssaniem w żołądku. Na wadze bez zmian, oczywiście nie spodziewam się codziennych spektakularnych zmian. Z drugiej jednak strony lepiej bez zmian niż więcej.
Mąż stwierdził wczoraj, że lubi jak jestem na diecie bo jemy wtedy pysznie. Gdyby później nie uzupełniał cukrów i kalorii można by uznać, że jest na diecie razem ze mną. Dobrze, że przynajmniej nie muszę gotować dwóch obiadów. Córka na razie wymiksowuje się z jedzenia z nami. Wczoraj jadła u koleżanki. Ale nie ma wyjścia. Musi jeść to co my.
Na zdjęciu poniżej widać moje śniadanko. Pycha. Bardzo mi smakowało i odpukać na razie nie mam objawów głodu cukrowego.

Czerwona herbata
2 kromki żytnie Wasa
4 łyżeczki twarożku wiejskiego z biedronki (14% tłuszczu - nie wiem czy nie zbyt dużo, zapytam dietetyczkę)
2 maciupkie ogórki ze skórką
1/2 pomidora
1 łyżeczka oliwy z oliwek
sól morska i pieprz do smaku

Drugie śniadanie:

1 nektarynka twarda i słodka :)
2 łyżki fibroków
maślanka
Kawa z odrobiną mleka 1,5% 
(małe zmiany, małe kroczki... wymieniłam mleko 3,2% na 1,5% zobaczymy czy buntu nie będzie)

Na obiad leczo ugotowane wczoraj:
2 kabaczki: zielony i żółty
2 czerwone papryki
1 zielona
2 żółte
8 pieczarek
2 małe kotlety ze schabu (nie wiem czy powinnam)
Przyprawy
Przecier pomidorowy
Uduszone w niewielkiej ilości wody.


Podwieczorek - to samo co na drugie śniadanie.
Kolacja:
1/2 pomidora
2 malutkie ogórki surowe
1 jajko
1 chlebek chrupki
2 łyżeczki twarogu wiejskiego
1 łyżeczka oliwy z oliwek
czerwona herbata



Wieczorem, z pełną odpowiedzialnością piszę, że głód na słodkie dzisiaj nie wystąpił. Fajny dzień.

czwartek, 14 lipca 2011

Dzień 4 - Cukru!!

Dzisiaj znowu ciężko. Jedyną pociechą jest fakt, że na wadze rano było 87,1 kg.
Piję bardzo dużo wody. Ciągle biegam do kibelka. Jeśli to ma pomóc w pozbyciu się nadmiaru zatrzymywanej wody w organizmie to ok.
Słodkiego bardzo mi się chce. Głowa boli. Na obiad zjadłam zupę warzywną... taką bez ziemniaków, bez kostki rosołowej, bez śmietany... samo zdrowie. Więc teraz głodna jestem. Na kolację zjem sobie coś troszkę bardziej pożywnego bo przecież nie chodzi o osłabienie całkiem organizmu (kotlet ze schabu w ziołach upieczony na grillu z sałatą z czosnkiem i oliwą z oliwek.
Na śniadanie zjadłam kanapki z chlebka chrupkiego pełnoziarnistego z resztką kurczaka z grilla i sałatką z połowy pomidora z ogórkiem i oliwą z oliwek - pychotka. Na drugie śniadanie tradycyjnie już kefir, owoce i kawa.
Na jutro na obiad gotuję leczo. Masa warzywek z listy dozwolonych i 2 malutkie kotlety ze schabu, żeby mięsko też jakieś było. Mam nadzieję, że to nie jest zbyt wielki grzech przy takiej ilości warzyw... braku kostki rosołowej czy wegety dla smaku i bez zagęszczacza.
Poniżej zdjęcie tego co wrzuciłam do gara:

środa, 13 lipca 2011

Dzień 3 - Na głodzie

To był ciężki dzień.
Ból głowy, trzęsawka, paskudny humor. Ewidentne objawy odstawienia cukru, którego nie jem od niedzieli czyli 4 dni. Zero cukru do kawy, zero słodyczy. Jeśli takie objawy utrzymają się dłużej niż kilka dni to nie dam rady.
Mam nadzieję, że takie trudne będą pierwsze dwa trzy tygodnie tylko.
Nic dziwnego, że organizm się buntuje. Do tej pory jadłam naprawdę dużo słodyczy do tego, pieczywo, omlety, chlebek w jajku, makarony... i do tego objadałam się po kokardkę.
To teraz mi źle.
Wczoraj na obiad upiekłam na grillu 4 piersi z kurczaka. Wszystkie wielkości są dla 2 osób bo karmię też mojego męża... córka sporadycznie. Do piersi wagon sałatki szpinakowej i po pół pomidora z mozarellą.
Na kolację zjadłam to samo co na obiad.
Drugie śniadanie i podwieczorek taki sam zestaw: kawa, owoce (nektarynki, maliny) i kefir.
Natomiast dzisiejsze śniadanie można zobaczyć na załączonym obrazku. Chleb razowy, maźnięty musztardą, na to pierś z kurczaka (z tych 4 upieczonych na grillu) i dwa malutkie ogóreczki - pycha.
Naprawdę to co jem bardo mi się podoba i smakuje. Tylko CUKRU mi potrzeba!


Na poniższym zdjęciu jest obiad dzisiejszy. 


wtorek, 12 lipca 2011

Dieta urozmaicona - produkty zakazane

Przez pierwsze 7 dni (do następnego spotkania) jestem na diecie urozmaiconej.
Lista produktów zakazanych:
Pieczywo: inne niż: razowe, chrupkie lub typu graham
Warzywa wymagające kontroli: fasola, bób, soja, kukurydza, groszek, buraki gotowane, marchew gotowana.
Mięsa: wieprzowina, baranina, boczek, skwarki, wędliny, konserwy mięsne, parówki.
Ryby o zaw. tłuszczu od 5-28%: łosoś, sardynka, sardela, makrela, śledź, tuńczyk, węgorz, karp, halibut. Należy unikać dań rybnych w oleju lub sosach.
Jaja: nie więcej niż 3 lub 4 żółtka na tydzień, białka w dowolnej ilości.
Owoce: Należy unikać spożywania fig, bananów, winogron, awokado, oliwek i kokosów.
Oleje i tłuszcze: Należy unikać potraw smażonych i tłustych. Nie powinno się używać smalcu, masła i margaryny.
Sery: Należy unikać serów tłustych, żółtych, oscypków i pleśniowych.
Napoje: Nie powinno się pić napojów alkoholowych, gazowanych, słodzonych soków owocowych ani napojów chłodzących.
Przyprawy: sól można spożywać tylko w niewielkich ilościach.
Nie stosować: majonezu, ketchupu, mąki i bułki tartej do panierowania oraz mąki do zagęszczania zup i sosów, śmietany.
Produkty mączne: makarony, pierogi, kluski, naleśniki oraz fastfoody nie są wskazane w trakcie stosowania diety.

Dieta urozmaicona - produkty dozwolone

Przez pierwsze 7 dni (do następnego spotkania) jestem na diecie urozmaiconej.
Lista produktów dozwolonych:
Pieczywo: razowe, chrupkie lub typu graham
Warzywa nie wymagające kontroli: botwinka, seler, bakłażany, rzeżucha, brokuły, dynia, kabaczki, cebula, kapusta, kalafior, pieczarki, cykoria, szparagi, szpinak, sałata, brukiew, kalarepa, ogórki, papryka, rzodkiew, grzyby, pomidory, cukinia, pietruszka, rzepa, szczypiorek.
Warzywa wymagające kontroli (200 gram lub 2 razy w tygodniu do urozmaicenia sałatek): karczochy, brukselka, zielona fasolka, por.
Mięsa: chuda cielęcina, mięso z kurczaka i indyka bez skóry, wołowina, mięso z zająca i królika, chude wędliny drobiowe.
Chude ryby: dorsz, leszcz, dorada, sola, pstrąg, mintaj, tilapia, sieja, morszczuk, szczupak, tuńczyk w wodzie lub sosie własnym.
Owoce morza: małże, ostrygi, kalmary, ośmiornica, kraby, krewetki, langusta.
Jaja: nie więcej niż 3 lub 4 żółtka na tydzień, białka w dowolnej ilości.
Owoce: 1 miseczka czereśni, wiśni, 3 śliwki, 1 kubek truskawek, 1 granat, 2 mandarynki, 1 jabłko, 1 szklanka jagód, malin, jeżyn, agrestu, porzeczek, poziomek, 1 brzoskwinia, 1 nektarynka, 2 morele, 2 plastry melona lub arbuza, 2 krążki ananasa naturalnego, 2 kiwi, 1 pomarańcza, 1 papaja, 1 gruszka, 1 grejpfrut. Zalecane spożycie owoców pomiędzy trzema głównymi posiłkami.
Oleje i tłuszcze: maksymalnie 2 łyżki oliwy z oliwek.
Sery: biały chudy twaróg, serek wiejski i homogenizowany do 7% tłuszczu, jogurt naturalny, kefir, maślanka - do 3% tłuszczu.
Napoje: Woda w dowolnej ilości.
Przyprawy: w rozsądnych ilościach: czosnek, cebula, kminek, cytryna, musztarda, papryka, pieprz, ocet winny, liść laurowy, oregano.

Dzień 2 - Wizyta u dietetyczki

Postanowiłam, że schudnę teraz albo już nigdy. Nie będę więcej próbować. Kolejną dekadę swojego życia chcę rozpocząć jako szczupła osoba. Mam na to prawie rok.
W związku z moją działalnością zawodową nawiązałam współpracę z dietetyczką. Chodziło o urozmaicenie imprez organizowanych dla Pań. Nie ma to jak możliwość rozmowy o diecie, zważenia się, zmierzenia i rozmowa o stanikach, oraz możliwość sprawdzenia swojego prawidłowego rozmiaru biustonosza. Panie na takich spotkaniach mogą się też dowiedzieć jak się zakłada biustonosz, jak powinien dobrze leżeć, jak wygląda dobrze dobrany stanik i jaki to ma wpływ na naszą postawę i figurę. Tak więc chcąc lub nie... poznałam dwie miłe panie, które zajmują się odchudzaniem ludzi. Czy to nie jest dla mnie idealna sytuacja, skoro chcę zrzucić małe co nieco? 
Po wstępnej rozmowie umówiłam się u moich znajomych w gabinecie. 
Byłam wczoraj. Zostałam zmierzona, zważona oraz opowiedziałam o swoich nawykach - czyli wypełniłam ankietę. 
Moje wyniki są zatrważające. Na nic moje dobre samopoczucie. To ostatni gwizdek aby się za siebie zabrać.
Założyłam tego bloga aby spisać moje przejścia. Zakładałam, że będę szczera do bólu i nie będę koloryzować. Bo przecież nie chodzi o to aby zrobić coś na pokaz. 
Opiszę więc poniżej moje wyniki. Czarno na białym.
Analiza tłuszczów w organizmie:
Waga - 88,5 kg (64)
Nadmiar tłuszczu - 13,89 kg (0)
Zatrzymywanie wody - 10,61 kg (0)
W nawiasach umieściłam prawidłowe wartości.

Wygląda na to, że mam 24,5 kg do zrzucenia.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Dzień 1 - i od początku

Wiadomo, to nie pierwszy raz. Jak każda kobieta przynajmniej kilka razy próbowałam odzyskać sowją wagę sprzed ciąży. Moja córka ma już 15 lat. A tamtej mnie ciągle nie widać.
Tym razem postanowiłam podejść do sprawy profesjonalnie. Poszłam do dietetyczki. Dostałam jakieś suplementy: coś z błonnikiem i tabletki, które mają spowodować, że nie będę miała ochoty na słodycze.
Słodyczy nie jem od 3 dni. Dzisiaj mam objawy odstawienia. Trzęsą mi się ręce. Ale całkiem możliwe, że to od targania bardzo ciężkich siat z ryneczku, na który udałam się w celu zaopatrzenia w owoce i warzywa niezbędne w mojej diecie. 
Mam zaplanowany pyszyny obiad. Zobaczymy jak będę trzymać.