poniedziałek, 18 listopada 2013

Dzień nie wiem który ;)

83,40 kg
Nie wiem który to dzień i dzisiaj nie chce mi się sprawdzać.
Nadal stosuję dietę z przygodami. Raz jest lepiej raz gorzej. Raczej bez wielkich wpadek. Jednak czasem zdarza się "rozprężenie" i nie zauważam kiedy sobie folguję. Na szczęście szybko wracam do normy.

Na dworze coraz zimniej i coraz ciemniej.  Zbyt wiele powodów aby rezygnować z biegania, aby je przekładać na później.
Postanowiłam temu zaradzić i zapisałam się na fitness. Zapisałam się w zeszłym tygodniu. Byłam już trzy razy. Dzięki temu biegam... i robię sporo więcej. Bo jeżdżę na rowerkach i macham na orbitreku i jest SUPER.
Poczułam wiatr w żaglach.
Znowu wierzę, że tym razem się uda. Że dam radę i zejdę do tych 70 kg.
Umowę w fitnessie podpisałam na rok więc liczę, że wejdzie mi to w krew.
Tym razem wybrałam klub prawie w miejscu mojej pracy. Więc nie ma wykrętów, że jest mi nie po drodze. Wystarczy wcześniej wstać.

wtorek, 29 października 2013

Dzień 68

84,70 kg

Czas leci w zawrotnym tempie. Waga spada bardzo powoli.
Wiele się dzieje w mojej pracy. Brakuje głowy i czasu na myślenie o jedzeniu i zadbanie o jego regularność. Mam nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy i będę mogła lepiej o siebie zadbać.

sobota, 12 października 2013

Dzień 51

86,60 kg

Śniadanie 1: dwie kromki chleba z twarogiem, do tego ogórek świeży i kawa zielona
Śniadanie 2: gruszka i baton
Obiad: Leczo z ryżem
Podwieczorek: gruszka i kawałek sernika
Kolacja: leczo z ryżem

Nie mam czasu ani zapału aby notować tu każdy dzień. Trochę mi szkoda. Ale nadrobić się nie da bo nie pamiętam co jadłam.
Waga powoli, bardzo powoli ale spada. I tego będę się trzymać. Ostatnio głównie tłuszcz znika.
Dzisiaj miałam troszkę spokojniejszy dzień i pewnie dlatego dopadł mnie głodomór.


sobota, 5 października 2013

Dzień 44

87,20 kg

Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z wędliną i ogórkiem kiszonym
Śniadanie 2: gruszka
Obiad: Gołąbki
Podwieczorek: ciasto marchewkowe bez cukru i kawa z mlekiem
Kolacja:

Wagowo szału nie ma. Czas leci a waga prawie w miejscu. Choć jak popatrzeć wstecz to prawie 7 kg mniej. Widzę to po ubraniach i w lusterku. Brzuchol już nie taki wystający i wszędobylski.
Próbuję odzwyczaić rodzinę od cukru. Córka upiekła swoje firmowe ciasto marchewkowe... a zamiast cukru użyła Stevię. Ciasto wyszło bardzo dobre. Mniej słodkie ale pyszne.


niedziela, 29 września 2013

Dzień 38

87,30 kg

Śniadanie 1: pół bułki z jajecznicą z jednego jajka, zielona herbata
Śniadanie 2: gruszka
Obiad: Rolady z piersi kurczaka z musem jabłkowym z brokułami gotowanymi na parze z sosem jogurtowo czosnkowym.
Podwieczorek: gruszka i kawa z mlekiem
Kolacja: musli z mlekiem i połową banana


Postanowiłam dzisiaj sprawdzić jak mi pójdzie z Chodakowską po kilku miesiącach biegania. Jak ostatnio próbowałam to kolana mi wysiadały przed połową treningu.
Tym razem (Skalpel II) wytrwałam do końca i w zasadzie mogłabym jeszcze.
To bardzo dobra wiadomość... moje wysiłki i walka o poprawienie kondycji nie poszły na marne! Widać postęp. Nie jest jeszcze rewelacyjnie ale zdecydowanie lepiej. I tego będę się trzymać i nie poddawać.
Postanowiłam, że w dni gdy pogoda nie pozwoli na bieganie będę ćwiczyła z Ewą Chodakowską.



poniedziałek, 23 września 2013

Dzień 32

88,50 kg

Śniadanie 1: owsianka i kawa zielona
Śniadanie 2: 3 ciastka i kawa z mlekiem
Obiad: Strogonow z ryżem
Podwieczorek: nektarynka, 2 ciastka i kawa z mlekiem
Kolacja: bułka dyniowa z twarogiem i pomidorem

Jakiś taki senny dzień. Gdyby nie Aga to wymiksowałabym się z biegania. A dzięki niej mam w nogach delikatne 3 km.

niedziela, 22 września 2013

Dzień 31 - Strogonow

88,40 kg

Śniadanie 1: bułka z jajecznicą
Śniadanie 2: 2 ciastka, winogron, kawa zielona
Obiad: Strogonow z kaszą jaglaną i sałatą
Podwieczorek: 2 ciastka i winogron
Kolacja: bułka dyniowa z twarogiem i pomidorem


czwartek, 19 września 2013

Dzień 28

88,70 kg

Śniadanie 1: Bułka razowa z twarogiem i pomidorem
Śniadanie 2: Nektarynka
Obiad: Krokiety z kapustą i pieczarkami
Podwieczorek: bułeczka drożdżowa z serem
Kolacja: bagietka z wędliną, ser pleśniowy, winogron, lampka wina.

Dzisiaj może być ciężko... będę miała gości z noclegiem więc trzeba ich dobrze nakarmić. Ode mnie nikt jeszcze głodny nie wyszedł i to się nie może zmienić.
Na obiad planuję krokiety z kapustą i pieczarkami. Do kawy bułeczki drożdżowe a na kolację bagietki własnego wypieku z serami, pomidorami suszonymi tak żeby nie było za ciężko.

Bieganie. Idzie całkiem nieźle. W poniedziałek było wieczorne bieganie. We wtorek poranne 5 km z Agą, W środę wieczorne 3 km. Dzisiaj 5 km z Agą i Adą.


poniedziałek, 16 września 2013

Dzień 25

88,80 kg

Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z twarogiem i ogórek świeży
Śniadanie 2: bułeczka drożdżowa i kawa
Obiad: placuszki z cukinii
Podwieczorek: bułeczka drożdżowa i kawa
Kolacja: jogurt i nektarynka

No moja dietetyczka nie byłaby zachwycona.

Wreszcie udało mi się dzisiaj pobiegać. Trzy dni przerwy od biegania to zbyt dużo szczególnie, że poprzedni tydzień to niezbyt wymagające bieganie z Agą. Nie chcę jej na początku zniechęcić.
Pobiegłam 3 km. Wyraźnie widać spadek wydolności. Muszę unikać tak długich przerw bo nie będzie postępu.

niedziela, 15 września 2013

Dzień 24 - bułki drożdżowe

89,00 kg

Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z jajecznicą z jednego jajka i pomidorem
Śniadanie 2: nektarynka i kawa
Obiad: makaron razowy z kurczakiem ze szpinakiem w jogurcie
Podwieczorek: bułka drożdżowa z serem
Kolacja: makaron z obiadu


Upiekłam dzisiaj bułeczki drożdżowe z twarogiem. Musiałam już... nie chcę aby rodzina mi się zbuntowała. Uznałam, że nic się nie stanie jeśli w niedzielę zadbam o coś dobrego do kawy.


Bułki drożdżowe z serem:
Ciasto:
1 kg maki pszennej
1/2 szklanki cukru lub mniej
cukier waniliowy
10 dag drożdży (1,5 łyżeczki drożdży suchych)
300 ml mleka
1/3 kostki masła lub mniej
3 cale jajka i 2 żółtka
szczypta soli

Ser:
500 g twarogu
1 jajko, 1 żółtko
1/2 szklanki cukru lub mniej
cukier waniliowy
kilka kropel olejku migdałowego
2 garści rodzynek

W ciepłym mleku rozpuściłam drożdże. W dużej misce zmieszałam mąkę, cukier, cukier waniliowy i sól. Dolałam mleko z drożdżami, jajka i wyrobiłam na gładką masę. Na koniec dodałam roztopione masło. Wlewałam powoli aby nie dodać zbyt dużo... tylko tyle ile się "wrobi". Odstawiłam w przykrytej misce na godzinę w ciepłe miejsce.
W międzyczasie w mniejszej misce rozgniotłam twaróg z cukrem i jajkami. Dosypałam rodzynki.
Wyrośnięte ciasto przeniosłam na stolnicę podsypaną mąką. Wycinałam porcje ciasta. Delikatnie rozciągałam, nakładałam twaróg i zawijałam.
Ułożone na blaszce posmarowałam białkiem i piekłam 20-30 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
W całym domu przepięknie pachnie.
Nie jest to danie dietetyczne!

sobota, 14 września 2013

Dzień 23

89,10 kg

Śniadanie 1: chleb razowy z wędliną i pomidorem
Śniadanie 2: 3 ciastka i kawa
Obiad: Papryka faszerowana
Podwieczorek: nektarynka
Kolacja: kawałek mięsa + pomidor

piątek, 13 września 2013

Dzień 22 - cukinia faszerowana

89,50 kg

Śniadanie 1: kromka chleba razowego z twarogiem i pomidorem
Śniadanie 2: nektarynka
Obiad: faszerowana cukinia
Podwieczorek: kawa i ciastka
Kolacja: faszerowana papryka

Miałyśmy dzisiaj biegać... ja, Aga i Ada... zawiązuje nam się grupka do biegania. Niestety deszcz rozpadał się zbyt mocno. Bardzo szkoda.


Cukinia faszerowana:
1 cukinia (w przepisie był bakłażan... ja miałam cukinię)
200 g drobiowego mięsa mielonego
jajko
1 średnia cebula
2 ząbki czosnku
2 łyżki oliwy z oliwek
150-200 g rozdrobnionego szpinaku
mały jogurt naturalny
pół puszki pomidorów (dałam 3 świeże obrane ze skóry)
przyprawy: sól, pierz, bazylia

Cukinię przecięłam na pół, wydrążyłam środek, oprószyłam solą aby puścił wodę. Do mięsa mielonego wbiłam jajko, doprawiłam i podsmażyłam. Dodałam pokrojone pomidory bez skórki. Dusiłam aż płyn częściowo wyparował. 
Na osobnej patelni poddusiłam drobno pokrojoną cebulkę i czosnek. Dodałam szpinak. Na koniec po wyłączeniu patelni dodałam 2 łyżki jogurtu naturalnego. Całość dodałam do mięsa.
Odlałam wodę z cukinii. Przyprawiłam je solą i pieprzem. Wypełniłam nadzieniem. Położyłam na blaszkę na folii aluminiowej i piekłam około 20 minut w temp. 180 st.
Wyszło pysznie!

czwartek, 12 września 2013

Dzień 21

89,90 kg
taaa

Śniadanie 1: bułka razowa z twarogiem i pomidorem
Śniadanie 2: nektarynka
Obiad: dorsz z surówkami (dorsz niestety w panierce - zakładam, że lepsze to niż McD.)
Podwieczorek: kawa
Kolacja: sałatka z pomidora z cebulką + kromka chleba razowego z twarogiem

Dzień poza domem. Starałam się nie omijać posiłków i pić wodę.
Krótki spacer po winobraniowym mieście pełen walki z sobą. Gdzie się nie obrócisz to jedzeniowe pokusy. Orzeszki w słodkiej skorupce.
Uciekłam do Matrasa na kawę... tylko książki i kawa mogły mnie uratować.
Przy okazji odwiedziłam dietetyczkę... jutro będę miała więcej luzu.

środa, 11 września 2013

Dzień 20 - zupa dyniowa

89,60 kg

Śniadanie 1: bułka razowa z twarogiem i pomidorem
Śniadanie 2: jogurt naturalny z łyżką otrębów owsianych, śliwką i borówkami amerykańskimi
Obiad: zupa dyniowa
Podwieczorek: nektarynka
Kolacja: sałatka pomidorowa z cebulką z twarożkiem


wtorek, 10 września 2013

Dzień 19 - Winobranie

89,70 kg

Śniadanie 1: bułka z twarogiem
Śniadanie 2: brzoskwinia
Obiad: Pół pieroga wileńskiego
Podwieczorek: herbata, nektarynka i ciastko
Kolacja: sałatka z pomidora z cebulką + bułka razowa z twarogiem

Poszliśmy dzisiaj zobaczyć stragany winobraniowe. Zrobiliśmy spacerkiem 6 km, 720 kcal. W ramach obiadu zjadłam nieprzytomnie tłustego pieroga wileńskiego. Coś jak kapusta z grzybami zawinięta w pączku. Dałam radę tylko pół... tłuszcz przyklejający się do podniebienia... coś okropnego. Ale coś trzeba było zjeść a raczej zdrowego jedzenia tam nie było.

poniedziałek, 9 września 2013

Dzień 18

89,90 kg

Śniadanie 1: bułka razowa z twarogiem
Śniadanie 2: kawa i sernik
Obiad: naleśniki bez mąki i tłuszczu
Podwieczorek: kawa i ciastka
Kolacja: sałatka z arbuza

Krótki trening z Agą. Na wolnych obrotach.

niedziela, 8 września 2013

Dzień 17

90,30 kg
Znowu 9... ale po imprezie tego się spodziewałam.

Śniadanie 1: bułka z twarogiem, jajecznica z jednego jajka
Śniadanie 2: kawa i sernik
Obiad: leczo z kurczakiem
Podwieczorek: kawa i sernik
Kolacja: twarożek wiejski i kawałek arbuza

Byłam pobiegać. Wyciągnęłam brata. Musiał się biedaczek hamować i wolno biegać ale o to chodziło aby nie przeholował a troszkę się po ruszał po długiej podróży.

sobota, 7 września 2013

Dzień16

89,90 kg

Śniadanie 1: bułka razowa z twarożkiem i pomidorem, kawa z mlekiem
Śniadanie 2: kawa + ciastka
Obiad: leczo z kurczakiem
Podwieczorek: kawa + ciastka
Kolacja: bagietka własnej roboty, pomidor suszony w oliwie, winogron, sałatka z arbuza


Mieliśmy gości na piwie. Starałam się zrobić lekką kolację. Przekąski były zdrowe... piwa nie piłam. Zjadłam kilka niedozwolonych rzeczy ale tak tylko symbolicznie. Sądzę, że krzywdy sobie nie zrobiłam.

piątek, 6 września 2013

Dzień 15

89,90 kg
Jeeeest 8 z przodu. Oby już nigdy nie było 9!

Śniadanie 1: bułka razowa z wędliną, kawa z mlekiem
Śniadanie 2: nektarynka
Obiad: Sałatka: rukola z brzoskwinią i kurczakiem w occie
Podwieczorek: 3 ciastka bambusowe i kawa z mlekiem
Kolacja: kurczak z brzoskwinią podsmażony na patelni.


Jak dawno już nie biegałam. 
Wybiegłam więc dzisiaj na krótszą trasę... asekuracyjnie.
I fajnie było. Mam na koncie nowy rekord życiowy na 3 km ;)
Wynik to oczywiście żart ale dla mnie to mały kroczek do osiągnięcia celu.
Moja kondycja jest coraz lepsza. 

Byłam dzisiaj na kontroli u dietetyczki. Krótki wniosek... Jest bardzo dobrze. Tak trzymać!

Dzień 14 - Kurczak z brzoskwinią

90,30 kg
No słabo... liczyłam, że zobaczę 8 na początku. Może jutro.

Śniadanie 1: bułka razowa z twarogiem
Śniadanie 2: śliwka i kawa z mlekiem
Obiad: sałatka: rukola, brzoskwinia i kurczak w occie
Podwieczorek: kawa i ciastka
Kolacja: jogurt naturalny

Mieliśmy dzisiaj długie spotkanie. Nie było czasu na drugie śniadanie poza kawą i sporą śliwką.


Cały dzień zakręcony i zajęty. Słabo z planowaniem posiłków.

czwartek, 5 września 2013

Dzień 13 - Gołąbki

90,10 kg

Śniadanie 1: bułka razowa z twarogiem i pomidorem
Śniadanie 2: 3 ciastka, kawa
Obiad: Gołąbki light z sosem pieczarkowym
Podwieczorek: kawa, 3 ciastka
Kolacja: Gołąbki



Gołąbki:
mała kapusta włoska
dwie pojedyncze piersi z kurczaka
100 gram ryżu przed ugotowaniem
średnia cebula
250 g pieczarek
koperek
jogurt naturalny

Kapustę parzymy, oddzielamy liście. 2 brzydkie liście z wierzchu zostawiamy aby wyłożyć nimi dno garnka.
Piersi z kurczaka mielimy w maszynce do mięsa (albo kupujemy już zmielone).
Na patelni na łyżeczce oleju z oliwek podsmażamy cebulkę i połowę drobno pokrojonych pieczarek. Doprawiamy solą i pieprzem. Ryż gotujemy na pół twardo.
Łączymy razem ryż, mięso i pieczarki z cebulką. Powstałą masą wypełniamy liście kapusty i zawijamy gołąbki.
Układamy w garnku na wyłożonym listkami kapusty dnie. Zalewamy wodą i gotujemy.
Ja zrobiłam bardzo małe gołąbki więc wystarczyło 30-40 minut gotowania.

Sos:
Pozostałe pieczarki kroimy i podsmażamy z małą pokrojoną cebulą na łyżeczce oliwy z oliwek (lub na wodzie). W rondelku gotujemy szklankę wody z kilkoma gałązkami po koperku. Do wywaru wrzucamy pieczarki z patelni. Dusimy chwilę, przyprawiamy solą i pieprzem. Blendujemy. Po wyłączeniu ognia dodajemy 2 łyżki jogurtu naturalnego. Mieszamy, dosypujemy posiekany koperek i gotowe!

Gołąbki można też zrobić bez ryżu. W mojej diecie dozwolony jest ryż więc dodałam. Dzięki temu dla rodziny to był mniejszy szok.
Wszystkim bardzo smakowało :)

Na bieganie nie miałam jeszcze sił ale wyciągnęłam męża na rowerek. Sprawdzaliśmy nową trasę... jej długość... czy nadaje się na nasze bieganie.



środa, 4 września 2013

Dzień 12

90,40 kg

Śniadanie 1: Owsianka na wodzie
Śniadanie 2: kawa i 3 ciasteczka fibroki
Obiad: Placki kalafiorowe i placki brokułowe z jogurtem
Podwieczorek: Nektarynka, kawa, 3 ciastka
Kolacja: twarożek wiejski

Byłam w biedronce. Już nie potrafię robić zakupów. Tam w zasadzie nic się nie nadaje do jedzenia. Wniosek... potrafię już odrzucić to co się nie nadaje... nie potrafię jeszcze znaleźć tego co się nadaje. Nadal czeka mnie wiele nauki. Bo przecież nie chodzi wyłącznie o wykluczanie produktów z jadłospisu... chodzi o ich zdrowe zamienniki.





wtorek, 3 września 2013

Dzień 11

90,40 kg

Śniadanie 1: owsianka na wodzie
Śniadanie 2: kawa i ciastka
Obiad: strogonow z makaronem
Podwieczorek: ciasto marchewkowe i kawa
Kolacja: placuszki serowe z marmoladą śliwkową (własna robota bez cukru).

Cały dzień padało więc urządziliśmy sobie leniwy dzień. Oglądaliśmy Dextera. I dobrze, czasem trzeba odpocząć :)




poniedziałek, 2 września 2013

Dzień 10 - strogonow

90,80 kg
No, trochę lepiej :)

Śniadanie 1: Jajecznica z wędliną drobiową na dwóch kromkach chleba razowego, ogórek świeży i herbata zielona.
Śniadanie 2: Kawa z mlekiem i ciasto marchewkowe
Obiad: Strogonow z kurczaka. Wersja light. Makaron razowy.
Podwieczorek: kawa z mlekiem i ciasto marchewkowe, nektarynka
Kolacja: twarożek wiejski


Zamiast biegania był dzisiaj rower z mężem. Chciał się ruszyć to nie śmiałam mu odmawiać.



niedziela, 1 września 2013

Dzień 9 - ciasto marchewkowe i kurczak z kalafiorem

91,10 kg
Czyli bez zmian.
To nie jest odpowiedni moment aby waga stanęła w miejscu. Za wcześnie jeszcze.

Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z wędliną drobiową, pół pomidora i ogórek zielony, herbata zielona
Śniadanie 2: kawa z mlekiem, 4 ciastka fibroki i nektarynka
Obiad: Kurczak z kalafiorem w pomidorach (zapomniałam zrobić zdjęcia)
Podwieczorek: ciasto marchewkowe i kawa z mlekiem do tego nektarynka
Kolacja: Kurczak z obiadu, 5 kulek winogrona, kawalątek ciasta marchewkowego i herbata zielona
Kolację jadłam o 20... spać poszłam po 1 w nocy... winogron był w okolicach 21.

Córka tęskni za ciastem. Błaga abym coś upiekła. Padło na sernik.
Mąż z córką pojechali dzisiaj sami na zakupy. Co prawda zrobiłam im listę ale obawiam się, że wrócą z wagonem słodyczy.
Poprzeglądałam dzisiaj blogi kulinarne z dietetycznymi potrawami aby znaleźć inspirację. Szczególnie na obiady. Potencjał jest.

Jednak upiekłam ciasto marchewkowe. Mam nadzieję, że będzie równie pyszne jak pachnie.

Ciasto marchewkowe
1 szklanka mąki pełnoziarnistej (dałam żytniej)
1,5 szklanki otrębów (mieszanka pszennych i owsianych)
2 jajka
szklankę mleka
1 średnie jabłko
2 marchewki (miałam dosyć małe więc dałam 4)
1 łyżka przyprawy do piernika
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki stewii

polewa
300 g chudego naturalnego serka homogenizowanego
1 łyżeczka żelatyny
1 łyżka stewii

Marchewkę i jabłko starłam na drobnych oczkach. Jajka zmiksowałam z częścią mleka. Do tego dosypałam mąkę, otręby, przyprawę do piernika, cynamon, proszek do pieczenia i stewię. Wymieszałam. Dodałam marchewkę i jabłko. Mieszając dolałam resztę mleka. Wyszło dosyć gęste.
Przełożyłam na średnią blaszkę. Upiekłam w temp. 170 st. 35-45 minut.
Polewa: dwa serki homogenizowane wymieszałam ze stewią i rozpuszczoną w ciepłej wodzie żelatyną. Polałam wystudzone ciasto i wstawiłam do lodówki.

Dzisiaj dzień wolny od biegania więc poszłam na rower. Nie planowałam długiej wycieczki raczej chodziło o mocne popedałowanie i wzmocnienie mięśni ud.

piątek, 30 sierpnia 2013

Dzień 8 - kurczak curry

91,10 kg

Śniadanie 1: dwie kromki razowego z twarogiem, herbata zielona
Śniadanie 2: Gruszka
Obiad: Makaron razowy z kurczakiem curry (przepis poniżej) i surówką z sałaty rzymskiej, rukoli i pomidora
Podwieczorek: 4 ciastka Fibroki, kawa z mlekiem, nektarynka
Kolacja: Placki z cukinii z jogurtem naturalnym + zielona herbata

Byłam dzisiaj na wizycie kontrolnej u dietetyczki. Z jej pomiarów wynika, że schudłam 2,4 kg.
Porozmawiałyśmy. Zadałam swoje pytania bo kilka mi się urodziło w ciągu tego tygodnia.
Kupiłam dietetyczne ciasteczka. Dzięki nim będzie mi dużo łatwiej walczyć z ochotą na słodkie.
Odwiedziłam sklep Witaminka i zakupiłam Stewię w postaci kryształków, wygląda jak cukier. Ma 0 kalorii i jest całkowicie pochodzenia naturalnego. To na wypadek gdy zachce mi się coś upiec na słodko.


Kurczak curry:
500 g piersi z kurczaka
300 g jogurtu naturalnego (albo mniej)
mała cebulka
2 ząbki czosnku
łyżka oliwy z oliwek
1-1,5 łyżki przyprawy curry
łyżeczka przecieru pomidorowego

Cebulę, czosnek i przecier pomidorowy dusimy na oliwie. Ściągamy z kuchenki. Dodajemy jogurt i curry. Mieszamy. Pierś kroimy w paseczki lub kostkę. Dodajemy do sosu i odstawiamy na godzinę do lodówki (ja nie miałam czasu więc nie odstawiłam). Dusimy 30 minut do miękkości mięsa. Podajemy z surówką.
Smacznego

Udało się dzisiaj pobiegać. Wyciągnęłam męża. Bronił się jak mógł ale byłam nieugięta. I było super. Może i jemu jakaś jedna endorfina się trafi. Mapki nie wklejam bo trasa taka sama jak ostatnio... tylko czas troszkę gorszy. I to wcale nie przez męża. Ale i tak było super.

Dzień 7

91,00 kg

Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z twarogiem, pomidor z oliwą z oliwek, herbata zielona
Śniadanie 2: pół nektarynki, dwie łyżeczki otrębów, jogurt naturalny, kawa z mlekiem
Obiad: makaron razowy z kurczakiem z pieczarkami w jogurcie naturalnym
Podwieczorek: jogurt naturalny
Kolacja: Placuszki z cukinii.

Znowu bolał mnie żołądek. Pominęłam drugą kawę.
Nie udało mi się wyjść pobiegać.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Dzień 6

90,90 kg
Jak miło to widzieć!

Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z jajecznicą z jednego jajka na suchej patelni do tego pomidor skropiony oliwą z oliwek.
Śniadanie 2: nektarynka, kilka borówek amerykańskich, łyżka otrębów, jogurt naturalny i kawa z mlekiem
Obiad: Kurczak z pieczarkami w jogurcie z surówką z marchewki.
Podwieczorek:
Kolacja:

Jestem dzisiaj osłabiona po wczorajszych przygodach żołądkowych. Mam nadzieję, że po obiedzie wrócę do siebie i będę mogła iść dzisiaj pobiegać.

Gdy wybiegałam nie byłam pewna czy pobiegnę krótszą trasę czy dłuższą. Gdy już zaczęłam okazało się, że czuję się świetnie i mogę pobiec dłuższą. Biegło się bardzo dobrze. Troszkę byłam zmęczona ale gdy dotarłam na miejsce okazało się, że biegłam troszkę szybciej niż poprzednio. Dlatego nie było takiego komfortu jak ostatnio. Ale i tak było super. Osiągnęłam swój rekord życiowy: 3 km w 24,56 minuty. Wiem, że to śmiesznie dużo... ale trzymam się wersji, że to mój sukces... mały, ale zawsze :)


środa, 28 sierpnia 2013

Dzień 5

91,4 kg

Śniadanie 1: dwie kromki chleba razowego z twarogiem + ogórek świeży + herbata zielona
Śniadanie 2: dwa ciastka owsiane + kawa
Obiad: Twarożek wiejski i nektarynka (byłam poza domem i miałam ograniczone możliwości)
Podwieczorek: Owsianka na wodzie
Kolacja: dwie kromki chleba razowego z twarogiem + 3 kawałeczki suszonego pomidora w zalewie. Arbuz

To był kiepski dzień. Mało czasu. Stres. Długo byłam poza domem na spotkaniu więc nie było okazji do porządnego i systematycznego jedzenia. W porze kolacji była okropnie głodna to nachapałam się. Koniec końców wszystkie powyższe elementy złożyły się na to, że odezwał się mój żołądek. W najostrzejszej swojej formie. Gdy doszłam do siebie... uzupełniłam wodę i zjadłam jogurt naturalny.
Na szczęści noc przespałam spokojnie.

Oby jak najmniej takich dni.

PS. A te prażynki w szafce wyglądały tak apetycznie!

Na szczęście moja silna wola jest silna na razie.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Dzień 4

91,90 kg
Juuuupi! Jest 1 po 9!
Wiem, że przede mną daleka droga ale takie małe sukcesy cieszą.

Woda - ponad 1,75 litra / dzień
Śniadanie 1: 2 kromki chleba razowego (własny wypiek) z twarożkiem wiejskim, ogórek zielony, pomidor, herbata zielona
Śniadanie 2: Kawa z mlekiem, jogurt naturalny z 1 łyżką otrębów owsianych.
Obiad: Pierś z kurczaka (150 g) z cebulką w jogurcie naturalnym z makaronem razowym (30 g).
Podwieczorek: Kefir i dwa ciasteczka owsiane
Kolacja: dwie małe kromeczki chleba z twarożkiem i 3 kawałeczki pomidora suszonego w zalewie.

Miałam gości. Było piwko i ciastka - powstrzymałam się... poczęstowałam za to chlebem własnego wypieku i swojej roboty suszonymi pomidorami w zalewie. Ja zjadłam przed wizytą. Przy gościach tylko herbatkę wypiłam :)




niedziela, 25 sierpnia 2013

Dzień 3 - ciasteczka owsiane

92,1 kg
Na wadze ciut mniej... dobrze... dobrze. Jak jutro zobaczę 1 po 9 to oszaleję ze szczęścia. Nie widziałam tego bardzo dawno.

I to jest powód aby się nie poddać dzisiaj.

Śniadanie 1: jajecznica z jednego jajka, twarożek, dwie kromki chleba razowego - własny wypiek, pomidor z oliwą i ogórek zielony.



Śniadanie 2: Kawa, koktajl owocowy z kefirem: dwie śliwki, arbuz, nektarynka, otręby. Dziwnie wyglądało. Dziwnie smakowało. Następnym razem zjem te owoce osobno i popiję kefirem.


Obiad: Cukinia duszona z pulpecikami + makaron razowy
Podwieczorek: Kawa, ciasteczka owsiane. Przepis poniżej.


Kolacja: Miała być cukinia, ale już mi troszkę zbrzydła. Wsadziłam do słoika będzie kiedyś na obiad. Wciągnęłam opakowanie twarożku wiejskiego (120 kcal). Bardzo mi smakował po bieganiu.

Dzień suszenia pomidorów


Przepis na ciasteczka owsiane:
Składniki:
6 łyżek otrąb pszennych
6 łyżek otrąb owsianych
Twarożek wiejski
Jogurt naturalny
1 jajko
2 łyżeczki kakao - pominęłam
1 łyżeczka cynamonu
4 łyżeczki słodzika w proszku -zamiast słodziku dałam 1 łyżkę korabu - zastąpił jednocześnie kakao i cukier

Wszystko razem mieszamy. Formujemy na blasze pokrytej papierem do pieczenia ciasteczka dowolnej wielkości. Pieczemy w temp. 200 st. C, 12-20 minut.
Smacznego!

Bieganie
Wyciągnęłam na bieganie córkę. Prawie siłą. Gadałam cały czas... jak najęta. Ona troszkę mniej. Czuję satysfakcję, że po raz pierwszy to ją zatkało a nie mnie. Pobiegłyśmy dłuższą trasą (4 km). Córuś marudziła, narzekała, płakała... ale byłam bezlitosna bo mnie niosło. Tak dobrze nie biegało mi się jeszcze nigdy. Może jednak potrzebuję gadać podczas biegania i powinnam rozejrzeć się za jakimś towarzystwem na stałe... bo z młodą to raczej nie przejdzie... choć będę próbowała. Dziś pewnie mogłabym pociągnąć 5 km. Jeśli następnym razem też będzie tak fajnie to wyszukam sobie trasę na 5 km.

Było SUPER!
Chciałabym zawsze mieć tyle przyjemności z biegania.

sobota, 24 sierpnia 2013

Dzień 2

92,4 kg
Taka zmiana wagi w ciągu jednej nocy podniosła mnie na duchu i dała nadzieję.
Śniadanie 1: Bułka ciemna, twarożek, pomidor z oliwą, zielona herbata
Śniadanie 2: Kawa, sałatka owocowa, kefir, 1 łyżka otrębów
Obiad: Cukinia duszona w pomidorach z pieczarkami, papryką, lubczykiem z pulpecikami drobiowymi (pierś z kurczaka, cebulka, otręby i 1 jajko)
Podwieczorek: Jogurt naturalny, 2 morelki, 1 winogron, 1 spora śliwka, kawa z mlekiem
Kolacja: Cukinia duszona z obiadu i zielona herbata

Dzisiaj regeneracja i plewienie chwastów w ogrodzie.


piątek, 23 sierpnia 2013

Dzień 1 - znowu!

To miał być dzień dla mnie. Wyprawa na zakupy. Cel nowe, w odpowiednim rozmiarze, buty do biegania.
Wyruszyłam. Idąc deptakiem spotkałam moją dietetyczkę. W ciągu ostatnich dwóch lat spotykałyśmy się od czasu do czasu przy okazji różnych imprez kobiecych. Mimo wielkiego uśmiechu na twarzy widziałam w jej oczach, że widzi, że jestem coraz większa i większa. Nie naciskała. Sama dałam się wciągnąć w sieci. Ona zaproponowała abym kiedyś do niej przyszła... ja pomyślałam... na co czekać?... jeśli ma Pani czas to teraz!
No i stało się. Zaczynam dietę drugi raz. Teraz powinno być łatwiej bo wszystko wiem, już raz to zrobiłam. Tylko tym razem chciałabym dotrwać do mety. Osiągnąć zakładany cel.
Liczę, że bieganie mi w tym pomoże.
Miałam nadzieję, że bieganie i zwiększona aktywność fizyczna wystarczą aby zrzucić wagę. Niestety nie udało się. Moje bieganie przez ostatnie 4 miesiące nie przyniosło zmian na wadze, tylko niewielkie polepszenie kondycji.

Zostałam więc zważona (93,8 kg), zmierzona i wypytana o zwyczaje. Okazało się, że przejęłam wiele z dobrych zwyczajów z poprzedniej przygody z dietetyczką. Zdaję sobie sprawę z tego, że tak na prawdę zgubiły mnie słodycze. To poza czytaniem mój jedyny nałóg. I z tego będzie mi bardzo trudno zrezygnować. Zrezygnuję... oczywiście tylko nie wiem jak to przeżyję.

Wracając do domu ustaliłam sama ze sobą, że nie ma na co czekać. Od teraz jestem na diecie. A na obiad zaplanowane skrzydełka z piekarnika... więc dla mnie obiadu nie ma... Poradziłam sobie jednak.

Obiad: rukola w sosie winegrette, pomidor z czosnkiem, pierś z kurczaka w ziołach prowansalskich pieczona w piekarniku.
Podwieczorek: 1/2 nektarynki, 2 łyżki otrębów, kilka borówek, jogurt naturalny, kawa
Kolacja: Rukola, pomidor, pierś z obiadu - w formie sałatki.



Buty do biegania kupiłam oczywiście :)
Brooks Vapor 10.
W sklepie biegowym spędziłam dobre dwie godziny. Przymierzyłam tonę butów, każde próbując na bieżni. Do domu wróciłam z Brooksami w rozmiarze 42! Nic z tego nie rozumiem, więc słucham ludzi, którzy się na tym znają.


Bieganie w nowych butach. Było dziwnie. Nogi ciężkie. Mięśnie sprawiały wrażenie zdziwionych. Okropnie bolały mnie uda. Dzięki stabilizacji (pronacja) nogi pracują inaczej. Muszą się przyzwyczaić. Dobrze, że skróciłam trasę.
Z powodu słabej regeneracji będę biegać co drugi dzień.

sobota, 25 maja 2013

Odkrywamy nowe tereny


Niby wiemy, że nasze okolice są piękne i pełne rozległych tras biegowych i rowerowych.
To wstyd, że przez tak wiele lat trzymaliśmy się tylko tych znanych.
Próbujemy to zmienić i daje nam to sporo radości.
Już dawno nie byliśmy na tak długiej wycieczce... dała nam pewność, że możemy planować jeszcze dłuższe.
Super, że kilka miesięcy sezonu rowerowego jeszcze przed nami.

sobota, 18 maja 2013

Lody śmietankowe


Planowaliśmy ciut dłuższą wycieczkę... ale bardzo szybko udało nam się znaleźć to po co wyjechaliśmy :)
Lody śmietankowe do truskawek!
Pyszny cel!

piątek, 17 maja 2013

Biegiem przed siebie

Zwyczajnie wybiegłam. Do celu. Mąż miał jechać autem do tego samego celu aby coś zawieźć... uznałam, że to świetna okazja... pobiegnę w jedną stronę... w drugą wrócę autem. Przebiegłam dwa kilometry. Prawie w całości. Z małymi tylko przerwami na marsz dla uspokojenia oddechu. I jakoś dałam radę. Byłam z siebie baaardzo zadowolona.
Zapomniałam ubrać biustonosz sportowy i szybko to odczułam. Nigdy więcej!


czwartek, 16 maja 2013

Do pracy marsz!

Do pracy można dostać się na różne sposoby. Można autem, autobusem, na rowerku ale i na własnych nogach. Gdy pogoda piękna trzeba to wykorzystać. Powoli wracam do starego zwyczaju chodzenia do pracy na pieszo.



sobota, 11 maja 2013

Dzień w Warszawie - kilka kilometrów w nogach

W piątek przyjechaliśmy do Warszawy. Przed 13. O 14 mieliśmy spotkanie biznesowe. Około 16 wyruszyliśmy na poszukiwanie czegoś na obiad... zrobiliśmy wiele kilometrów. Szkoda, że zapomniałam włączyć programik aby sprawdzić ile.
Okropnie zmęczeni około 19 wróciliśmy do hotelu i o 22 już spaliśmy. Hałas, upał, duchota, przebyte kilometry wykończyły nas. Hotel bardzo fajny, rewelacyjna odmiana po tym czymś w Ostrowi Mazowieckiej (w tej samej cenie).
Rano o 8 wybraliśmy się na śniadanie na Stare Miasto. Zapomniałam włączyć programik i nie wiem ile zrobiliśmy kilometrów... pewnie coś podobnie do tych powrotnych, gdy przypomniałam sobie o włączeniu. Myślę, że razem z 10 km zrobiliśmy. Spędziliśmy przyjemny poranek w stolicy. Upewniając się w przekonaniu, że wolimy Kraków. Tu jest zbyt głośno, wszystko jest zbyt duże i zbyt daleko.


Po spakowaniu i wymeldowaniu się z hotelu poszliśmy jeszcze do Złotych Tarasów. Nie planowaliśmy zakupów. Była to wyprawa "zawodowa". Na koniec zjedliśmy obiad i w drogę.


W galerii nie wyłączyłam programu... i fajnie :) Można zobaczyć jaki to ciężki trening takie chodzenie po sklepach. To był spokojny spacer a wygląda jak bieganie w obłędzie ;) 


W sumie zrobiliśmy przed godziną 14 jakieś 20 kilometrów.
A później 450 km do domu.
To był pracowity dzień.

środa, 8 maja 2013

Marsz na kawę - 4 km w jedną stronę

Jestem na wyjeździe. Wybrałam się więc z hotelu na przedmieściu do "centrum" na kawę. Oglądając okolicę. Po drodze zajrzałam na targ po owoce.
Piękna pogoda. Szybki marsz zamiast biegu... prawie dwie godziny... chyba mogę uznać trening za zaliczony.




poniedziałek, 6 maja 2013

Biegam - Tydzień drugi. Dzień trzeci

Biegłam dzisiaj na ołowianych nogach. Masakra. Bolały mnie w innym miejscu... więc to jednak kwestia słabej kondycji. Dzisiaj bolały mnie łydki bardzo blisko kolan... tak jakby w miejscu płączenia i były baaardzo ciężkie.
Wczorajsze komunijne obżarstwo raczej mi nie pomogło.
Jutro biegam w okolicy Warszawy ;)


sobota, 4 maja 2013

Rowerem na grilla



Miałam dzisiaj biegać. Czekałam na wieczór, aż słoneczko przestanie przypiekać a ludzie wrócą do domów. Niespodziewanie jednak zostaliśmy zaproszeni na grilla "przedkomunijnego". Nie wypadało odmówić. Pojechaliśmy na rowerkach. Szkoda mi tego biegania bo byłam ciekawa jak moje nogi to zniosą. Niestety za ciemno już... nie odważę się sama do lasu.... już nawet nie o wilki chodzi tylko o te podstępne gałęzie, których o zmroku nie zauważę... bom przy zachodzącym słońcu bardziej ślepa niż po ciemku.
Może pozbieram się jutro rano i pobiegnę. Ale nie nastawiam się bardzo, bo jutro o 10 komunia... musiałabym bardzo wcześnie wstać... a to nie takie proste.

piątek, 3 maja 2013

Niezdecydowani na rowerach

Wybraliśmy się z małżonem na rowery. Mamy z tym problem, bo ja na rowerze lubię jechać do celu. Mąż lubi po lesie. Z moimi przeciążonymi nogami nie chciałam przesadzić i próbowałam się oszczędzać. Unikałam więc górek co nie jest łatwe w naszej okolicy. Trasa wygląda więc świetnie... wybraliśmy jeden kierunek... za duża górka... podjechaliśmy i zawróciliśmy... bo za nią była następna... Pojechaliśmy w inną stronę... znowu górka... straaaaszna... zawróciliśmy. No to ścieżką rowerową brukowaną... dojechaliśmy do końca i zawróciliśmy... nie wiem jakim cudem zrobiliśmy 6,7 km. Uda dopiekłam. Kolana znowu mocniej bolą... nie wiem czy wygrzebię się z tego.


czwartek, 2 maja 2013

Biegam - Tydzień drugi. Dzień drugi

Pobiegłam dzisiaj na miękkich nogach po wczorajszych, wieczornych ćwiczeniach. Razem z mężem. Wybiegłam rano przed śniadaniem. I to był błąd. Mogłam poczekać do wieczora aż nogi się zregenerują po ćwiczeniach.
Biegło mi się okropnie. Nogi bolały. Były z ołowiu. Dałam radę, wygrałam ale przez pół dnia nie mogłam się pozbierać. Zostanę chyba przy bieganiu przed kolacją.
No nic. Uczę się. Próbuję. Szukam najlepszej metody. Najlepszej pory.
Spróbuję jeszcze kiedyś przed śniadaniem ale z wypoczętymi nogami.
Jutro muszę odpocząć.
Moja głowa chce więcej niż ciało może.


środa, 1 maja 2013

Ćwiczymy z Ewą

Niesiona na fali fajnego biegania postanowiłam wieczorkiem poćwiczyć z Ewą. No i przesadziłam. Nogi palą mnie żywym ogniem. Moje UDAAAA!
Przećwiczyłam prawie do końca ale bardzo ciężko było.
Tak dużo chcę a moje ciało tak mało może.
Oby nie zabrakło mi tego zapału albo nogi nie odmówiły współpracy.

Biegam - Tydzień drugi. Dzień pierwszy

W tym tygodniu biegam 1 minutę na 4 minuty marszu - razy 6. Razem 30 minut.
Po tych kilku dniach przerwy w bieganiu... biegło mi się rewelacyjne. Byłam sama. Pogoda świetna. Rześko. Cisza, spokój... ludzi prawe nie było. Na prawdę mogę to polubić!
Nogi nie dawały mi się tak bardzo we znaki.
Nadal mam kłopot z odpowiednim doborem góry stroju. Za ciepło mi w tych bluzach, które mam. Nie bardzo mam gdzie schować telefon. Pracuję nad tym... będę dalej szukać w swojej szafie i w necie. Muszę się dowiedzieć co będzie dla mnie idealne... ale aby się tego dowiedzieć muszę poznać możliwości.


poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Ćwiczymy w domu

Trzy dni przerwy w aktywności. Bywa od czasu do czasu. Zregenerowałam się troszkę.

Dzisiaj kolejne podejście do ćwiczeń z Ewą Chodakowską. Kilka razy już ćwiczyłam. Z moją kondycją wiadomo... wymiękałam bardzo szybko. Za pierwszym razem po 10 minutach. Z każdym razem było coraz lepiej. Dzisiaj sukces... dotrwałam do końca. Ćwiczyłam Skalpel 1.
Nie było idealnie, przerywałam, odpoczywałam, ale jechałam dalej.
I chyba przesadziłam. Przez pół godziny po ćwiczeniach walczyłam z mdłościami. Wieczorem miałam pierwsze objawy migreny... wzięłam tabletkę i wyszłam z tego. Bałam się, że zakwasy mnie zabiją na drugi dzień.
Co ciekawe... zakwasy pojawiły się ale dopiero na trzeci dzień.

600 kcal spalone.

czwartek, 25 kwietnia 2013

U Brata na imieninach - rowerem

Dzisiaj wybrałyśmy się z córką na imieniny do mojego brata. Kawka i ciasto. Mąż ciągle w pracy... zabiera samochód więc wybrałyśmy się na rowerkach. Odrobina rekreacji.



wtorek, 23 kwietnia 2013

Biegam - Tydzień pierwszy. Dzień trzeci


Tym razem pobiegliśmy w trójkę. Ja, mąż i córka. I było fajnie. Tylko niestety nogi mnie bolały - kolana i uda. Martwię się coraz bardziej. Ale jeszcze nie poddaję.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rowerem na zakupy

Dzisiaj wybrałam się na zakupy do sklepu na rowerze. I fajnie. Miał to być dzień bez biegania dlatego zastąpiłam to rowerem. Nie daję spokoju moim udom.


niedziela, 21 kwietnia 2013

Biegam - Tydzień pierwszy. Dzień drugi


Pobiegłam razem z córką. Odkrywamy nowe tereny w okolicy naszego domu. Było bardzo fajnie.

Martwi mnie tylko, że od kiedy próbuję się ruszać bolą mnie kolana... gdy wstaję z krzesła czy wchodzę po schodach.
Po bieganiu bolą mnie uda tuż nad kolanami. To zakwasy... rozumiem... Mam nadzieję, że jak wzmocnię mięśnie to przestaną dokuczać mi kolana.
Każdy dzień aktywności przypłacam bólem różnych mięśni... czasem zbiorowo... ale chyba o to właśnie chodzi aby przypomnieć sobie, że mam mięśnie.

sobota, 20 kwietnia 2013

Nieplanowana wycieczka rowerowa

Po obiedzie wybraliśmy się na wycieczkę rowerową z moim Tatą. Mała to być krótka przejażdżka... nie skręciliśmy jednak w odpowiednią ścieżkę i wyszła nam niezła wyprawa w nieznane. Było bardzo przyjemnie. Dałam popalić moim udom.