Rano na wadze 87,4 kg
Jedzenie całkiem w porządku. Tylko na kolację zjadłam pieczywo i chyba ciut za dużo słonych migdałów.
Wieczorkiem, mimo drugiego dnia @ poćwiczyłam Skalpel 1 - na 100%.
Nie zjadłam nic słodkiego. I to chyba jest najważniejsze.
Staram się pić 2-3 litry wody dziennie. Dzisiaj raczej tylko 2 się udało.
Podsumowując: udany dzień :)
Aga Biega
sobota, 10 stycznia 2015
Strogonow w wersji light
Pierś z indyka
pieczarki
papryka czerwona
ogórki kiszone
jogurt naturalny
łyżka oleju rzepakowego
sól
pieprz
liść laurowy
kminek
odrobina chili w proszku
łyżeczka papryki słodkiej
łyżeczka musztardy
kieliszek wódki
Pierś z indyka kroimy na paski, wkładamy do miski, dodajemy przyprawy, musztardę i olej, mieszamy i zostawiamy na godzinę. Po godzinie wrzucamy na rozgrzaną patelnię, gdy mięso będzie podsmażone wlewamy kieliszek wódki, chwilę dusimy. Dodajemy pokrojone pieczarki, paprykę i ogórki kiszone (pokrojone w zapałki). Gdy warzywa zmiękną dolewamy mały kubek jogurtu naturalnego. Dusimy jeszcze przez chwilę.
Podajemy z kaszą jaglaną, makaronem razowym lub ryżem brązowym.
Smacznego :)
pieczarki
papryka czerwona
ogórki kiszone
jogurt naturalny
łyżka oleju rzepakowego
sól
pieprz
liść laurowy
kminek
odrobina chili w proszku
łyżeczka papryki słodkiej
łyżeczka musztardy
kieliszek wódki
Pierś z indyka kroimy na paski, wkładamy do miski, dodajemy przyprawy, musztardę i olej, mieszamy i zostawiamy na godzinę. Po godzinie wrzucamy na rozgrzaną patelnię, gdy mięso będzie podsmażone wlewamy kieliszek wódki, chwilę dusimy. Dodajemy pokrojone pieczarki, paprykę i ogórki kiszone (pokrojone w zapałki). Gdy warzywa zmiękną dolewamy mały kubek jogurtu naturalnego. Dusimy jeszcze przez chwilę.
Podajemy z kaszą jaglaną, makaronem razowym lub ryżem brązowym.
Smacznego :)
środa, 7 stycznia 2015
Dzień 6
88,1 kg
Nie wiem kiedy to się stało... dzisiaj już 6 dzień bez słodyczy i z ćwiczeniami.
Na śniadanie zjadłam 2 ciemne kromki z wędliną własnej roboty
Drugie śniadanie - musli z jogurtem i bananem (1/2)
Obiad - sałatka z kurczakiem
Podwieczorek - kawa z mlekiem + ciasteczka musli
Kolacja - bułka z wędliną
3 litry wody
Nie wiem kiedy to się stało... dzisiaj już 6 dzień bez słodyczy i z ćwiczeniami.
Na śniadanie zjadłam 2 ciemne kromki z wędliną własnej roboty
Drugie śniadanie - musli z jogurtem i bananem (1/2)
Obiad - sałatka z kurczakiem
Podwieczorek - kawa z mlekiem + ciasteczka musli
Kolacja - bułka z wędliną
3 litry wody
Dwa banany rozciapane, łyżka miodu, 8 garści różnych płatków (w tym 4 garstki musli), garstka słonecznika, garstka wiórków kokosowych, garstka rodzynek. Mieszamy. Formujemy ciasteczka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w piekarniku 160 stopni około 20 minut. Mają być ładnie zrumienione.
wtorek, 6 stycznia 2015
Nowe wyzwanie
31 grudnia 2014 ważyłam już 88,8 kg.
Dzisiaj, po kilku dniach bez słodyczy i z ćwiczeniami... jest 88,1 kg.
Trzy dni ze Skalpelem Wyzwanie Chodakowskiej już za mną. Wczoraj miałam dzień na odpoczynek. Dzisiaj znowu ćwiczymy!
Muszę jakoś więcej wody pić bo całkiem o tym zapominam.
Postanowiłam na FB zebrać grupkę dziewczyn, które też chcą schudnąć i zrobić wspólne wyzwanie. Liczę na to, że mobilizując inne, głupio będzie mi samej odpuścić.
Wyzwanie trwa 6 miesięcy. Zaczynamy od 9 stycznia.
Dzisiaj, po kilku dniach bez słodyczy i z ćwiczeniami... jest 88,1 kg.
Trzy dni ze Skalpelem Wyzwanie Chodakowskiej już za mną. Wczoraj miałam dzień na odpoczynek. Dzisiaj znowu ćwiczymy!
Muszę jakoś więcej wody pić bo całkiem o tym zapominam.
Postanowiłam na FB zebrać grupkę dziewczyn, które też chcą schudnąć i zrobić wspólne wyzwanie. Liczę na to, że mobilizując inne, głupio będzie mi samej odpuścić.
Wyzwanie trwa 6 miesięcy. Zaczynamy od 9 stycznia.
piątek, 2 stycznia 2015
taaaa
Tak, ja wiem... to już jest nudne.
Ładnie schudłam, już byłam tak blisko swoich marzeń... i znowu przytyłam.
Na razie wróciło 5 kg z 15 zgubionych ale czas zacząć działać aby nie robić wszystkiego od początku.
Więc zaczynam znowu.
Znowu odstawiam słodycze. To moje przekleństwo.
I zabieram się z intensywne i regularne ćwiczenia... bo ostatnio tylko sporadycznie kijki.
Wczoraj zrobiłam kawałek Skalpel Wyzwanie Chodakowskiej... tyle ile dałam rady.. a dałam mało, i tak mam dzisiaj zakwasy. Dzisiaj ponowię próbę, muszę wytrzymać z 5 minut dłużej.
I od dzisiaj nie jem słodyczy. To będzie najtrudniejsze.
No i wracam do mojej diety urozmaiconej... dobrze, że nie muszę się tego uczyć od początku... wszystko wiem tylko muszę przywrócić to do życia.
Trzymajcie kciuki.
Ładnie schudłam, już byłam tak blisko swoich marzeń... i znowu przytyłam.
Na razie wróciło 5 kg z 15 zgubionych ale czas zacząć działać aby nie robić wszystkiego od początku.
Więc zaczynam znowu.
Znowu odstawiam słodycze. To moje przekleństwo.
I zabieram się z intensywne i regularne ćwiczenia... bo ostatnio tylko sporadycznie kijki.
Wczoraj zrobiłam kawałek Skalpel Wyzwanie Chodakowskiej... tyle ile dałam rady.. a dałam mało, i tak mam dzisiaj zakwasy. Dzisiaj ponowię próbę, muszę wytrzymać z 5 minut dłużej.
I od dzisiaj nie jem słodyczy. To będzie najtrudniejsze.
No i wracam do mojej diety urozmaiconej... dobrze, że nie muszę się tego uczyć od początku... wszystko wiem tylko muszę przywrócić to do życia.
Trzymajcie kciuki.
niedziela, 5 stycznia 2014
Podsumowanie na koniec roku
Przez tych kilka miesięcy zgubiłam 12 kg.
I to widać.
Dzięki unikaniu cukru i niezdrowego jedzenia czuję się znacznie lepiej. Ustąpiły migreny! Lepiej znoszę miesiączkę. Poprawiła mi się cera. Nie zasypiam na kanapie. Mam dużo więcej energii.
Sport poprawił moją kondycję i samopoczucie.
Nie pozostaje mi nic innego jak to kontynuować. Tak aby stało się to moim sposobem na życie.
Służy mi takie życie.
Muszę to sobie zapamiętać i nigdy tego nie zmieniać.
Teraz trochę liczb:
Od 23 sierpnia 2013 roku do końca roku 2013 zgubiłam 12 kg.
Talia - 9 cm
Brzuch - 12 cm
Biodra - 10 cm
Udo - 7 cm
Łydka - 2 cm
Ramię - 5 cm
Biust - 9 cm
To całkiem sporo. Mogę uznać, że 1/3 planu jest za mną.
Wiem jak to robić... robię to już... więc powinno być łatwiej... ale wiem, że czym dalej tym trudniej o spektakularne efekty. Sądzę jednak, że jak będę trzymać tak jak teraz... to będzie dobrze i osiągnę cel i go UTRZYMAM.
I to widać.
Dzięki unikaniu cukru i niezdrowego jedzenia czuję się znacznie lepiej. Ustąpiły migreny! Lepiej znoszę miesiączkę. Poprawiła mi się cera. Nie zasypiam na kanapie. Mam dużo więcej energii.
Sport poprawił moją kondycję i samopoczucie.
Nie pozostaje mi nic innego jak to kontynuować. Tak aby stało się to moim sposobem na życie.
Służy mi takie życie.
Muszę to sobie zapamiętać i nigdy tego nie zmieniać.
Teraz trochę liczb:
Od 23 sierpnia 2013 roku do końca roku 2013 zgubiłam 12 kg.
Talia - 9 cm
Brzuch - 12 cm
Biodra - 10 cm
Udo - 7 cm
Łydka - 2 cm
Ramię - 5 cm
Biust - 9 cm
To całkiem sporo. Mogę uznać, że 1/3 planu jest za mną.
Wiem jak to robić... robię to już... więc powinno być łatwiej... ale wiem, że czym dalej tym trudniej o spektakularne efekty. Sądzę jednak, że jak będę trzymać tak jak teraz... to będzie dobrze i osiągnę cel i go UTRZYMAM.
poniedziałek, 18 listopada 2013
Dzień nie wiem który ;)
83,40 kg
Nie wiem który to dzień i dzisiaj nie chce mi się sprawdzać.
Nadal stosuję dietę z przygodami. Raz jest lepiej raz gorzej. Raczej bez wielkich wpadek. Jednak czasem zdarza się "rozprężenie" i nie zauważam kiedy sobie folguję. Na szczęście szybko wracam do normy.
Na dworze coraz zimniej i coraz ciemniej. Zbyt wiele powodów aby rezygnować z biegania, aby je przekładać na później.
Postanowiłam temu zaradzić i zapisałam się na fitness. Zapisałam się w zeszłym tygodniu. Byłam już trzy razy. Dzięki temu biegam... i robię sporo więcej. Bo jeżdżę na rowerkach i macham na orbitreku i jest SUPER.
Poczułam wiatr w żaglach.
Znowu wierzę, że tym razem się uda. Że dam radę i zejdę do tych 70 kg.
Umowę w fitnessie podpisałam na rok więc liczę, że wejdzie mi to w krew.
Tym razem wybrałam klub prawie w miejscu mojej pracy. Więc nie ma wykrętów, że jest mi nie po drodze. Wystarczy wcześniej wstać.
Nie wiem który to dzień i dzisiaj nie chce mi się sprawdzać.
Nadal stosuję dietę z przygodami. Raz jest lepiej raz gorzej. Raczej bez wielkich wpadek. Jednak czasem zdarza się "rozprężenie" i nie zauważam kiedy sobie folguję. Na szczęście szybko wracam do normy.
Na dworze coraz zimniej i coraz ciemniej. Zbyt wiele powodów aby rezygnować z biegania, aby je przekładać na później.
Postanowiłam temu zaradzić i zapisałam się na fitness. Zapisałam się w zeszłym tygodniu. Byłam już trzy razy. Dzięki temu biegam... i robię sporo więcej. Bo jeżdżę na rowerkach i macham na orbitreku i jest SUPER.
Poczułam wiatr w żaglach.
Znowu wierzę, że tym razem się uda. Że dam radę i zejdę do tych 70 kg.
Umowę w fitnessie podpisałam na rok więc liczę, że wejdzie mi to w krew.
Tym razem wybrałam klub prawie w miejscu mojej pracy. Więc nie ma wykrętów, że jest mi nie po drodze. Wystarczy wcześniej wstać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)