sobota, 11 maja 2013

Dzień w Warszawie - kilka kilometrów w nogach

W piątek przyjechaliśmy do Warszawy. Przed 13. O 14 mieliśmy spotkanie biznesowe. Około 16 wyruszyliśmy na poszukiwanie czegoś na obiad... zrobiliśmy wiele kilometrów. Szkoda, że zapomniałam włączyć programik aby sprawdzić ile.
Okropnie zmęczeni około 19 wróciliśmy do hotelu i o 22 już spaliśmy. Hałas, upał, duchota, przebyte kilometry wykończyły nas. Hotel bardzo fajny, rewelacyjna odmiana po tym czymś w Ostrowi Mazowieckiej (w tej samej cenie).
Rano o 8 wybraliśmy się na śniadanie na Stare Miasto. Zapomniałam włączyć programik i nie wiem ile zrobiliśmy kilometrów... pewnie coś podobnie do tych powrotnych, gdy przypomniałam sobie o włączeniu. Myślę, że razem z 10 km zrobiliśmy. Spędziliśmy przyjemny poranek w stolicy. Upewniając się w przekonaniu, że wolimy Kraków. Tu jest zbyt głośno, wszystko jest zbyt duże i zbyt daleko.


Po spakowaniu i wymeldowaniu się z hotelu poszliśmy jeszcze do Złotych Tarasów. Nie planowaliśmy zakupów. Była to wyprawa "zawodowa". Na koniec zjedliśmy obiad i w drogę.


W galerii nie wyłączyłam programu... i fajnie :) Można zobaczyć jaki to ciężki trening takie chodzenie po sklepach. To był spokojny spacer a wygląda jak bieganie w obłędzie ;) 


W sumie zrobiliśmy przed godziną 14 jakieś 20 kilometrów.
A później 450 km do domu.
To był pracowity dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz